…dziś mamy poniedziałek, zaczyna się nowy tydzień, pełen nowych możliwości. I tak na dobry początek – słów  parę o automotywacji, drobnych pozytywach i innych takich. Jak na „jubileuszowy”, pięćdziesiąty wpis – temat sobie taki, no, ale…

…o „okrągłych sprawach” było w poprzednim wpisie, bo się temat przyplątał. Sam aż do teraz nie wiedziałem, o czym napiszę. Poza jednym: rozpoczęcie tygodnia od wpisu to całkiem niezły pomysł, szczególnie jak się niezbyt lubi swoją pracę. Ostatnio podziałało.

Wszyscy się wszystkim w internetach chwalą, to czemu nie ja? A co, jakiś gorszy jestem? Nawet jest czym, bo na przykład testowałem nową grę, która jeszcze nie wyszła. Mało kto wie, że w ogóle coś takiego powstaje, a ja już grałem i nawet przeszedłem. Pozytyw? Jak najbardziej. Bardzo fajna i nietypowa układanka, ładne parę godzin świetnej zabawy. Łamanie mózgownicy na wysokim poziomie – to lubię. A po wszystkim jeszcze bardzo sympatyczna i jakże motywująca rozmowa z autorem. To miło, kiedy ktoś doceni rzeczowe czepianie się. A przy okazji zapyta, co tam z moimi projektami. Potężny pozytywny kopniak do działania.

Inna mała rzecz, która może i nie jest ambitna, ale cieszy – to drobne prace krawieckie. Konkretnie – zabawy z przyszywaniem pewnych rzeczy do innych rzeczy. Robocze ciuchy się buntują od ciągłego użytkowania, zaczynają niedomagać – no to jazda. W spodniach dwa guziki i szlufka, w kurtce dwa rzepy. Trochę to potrwało, bo w międzyczasie wpadały różne pomysły i zabazgrałem kilka stron tymi swoimi kwadracikami, strzałkami i dziwnymi symbolami. Do dokładnego przejrzenia i sprawdzenia po pracy, ale tak sobie myślę, że zrobiłem kawałek niezłej projektowej roboty. I tu przypomina się pewna historia:

Agatha Christie udzielała raz wywiadu reporterce telewizyjnej, która w pewnej chwili zapytała:
– Kiedy powstają pomysły pani powieści kryminalnych?
– Przy myciu naczyń. Jest to zajęcie tak irytujące, że powstają w mojej głowie zbrodnicze myśli.

Mam bardzo podobnie przy mechanicznych, powtarzalnych czynnościach.  Czyli na przykład przy tych krawieckich zabawach. Nawiasem mówiąc – spora część mojego dnia pracy działa podobnie: robię, co jest do zrobienia – a duża część mózgu szuka sobie zajęcia. I z reguły znajduje. Na całe szczęście, zbrodniczych myśli w tym raczej niewiele, wolę inne rozkminy.

A w tle – muzyka, która mi akurat przypasowała. I do szycia, i do rysowania diagramów, i teraz do pisania tekstu. Świetne tempo, klawiatura aż dudni. Taki tam metalowy cover znanej skądinąd piosenki. Lubię takie wykonania, i tyle. Dobrze mi się przy nich działa.