Sposobów zarabiania w sieci są miliony, bardzo różnych. Dziś historia niesmaczna o kreatywności i przedsiębiorczości w polskim wydaniu.

O cwaniaczkach żerujących na cudzej pracy pisałem tutaj i tutaj – ktoś po prostu brał efekty czyjejś pracy jak swoje i nabijał sobie na tym „punkty fejmu”. Od tego czasu poczytałem i posłuchałem o wielu podobnych historiach, w sumie to już nawet nie chciało się o tym pisać. Dużo tego, paskudne i w ogóle to aż dziwne, że dorośli, myślący ludzie odwalają takie numery. A ostatnio wyszła historia z innego podwórka, które mnie poniekąd interesuje.

Nie ma nic za darmo – wszystko ma swoją cenę. „Darmowe” gry na stronach także. Autorzy gier tworzą je po to, aby na tym zarobić. Właściciele serwisów też chcą coś mieć z włożonej pracy i poświęconego czasu. Często jest tak, że serwis żyje z reklam wyświetlanych na podstronach z grami, a twórcy dostają „działkę” z reklam wyświetlanych na podstronach z ich tytułami. Teoretycznie wszystko fajnie działa i wszyscy zadowoleni. A w praktyce…

Napisał człowiek grę, zamieścił ją na dużym serwisie – spodobała się, ludzie grają. Z całego świata pozytywne maile, recenzje, autor przy każdej okazji podkreśla, że Polakiem jest, patriotycznie promuje kraj i rodaków. A rodacy?

Rodacy okazali się zaradni i kreatywni, postanowili skorzystać z sytuacji i zarobić. Najlepiej przy minimalnych kosztach własnych. Dwa duże polskie serwisy z grami online pokazały, że można ukraść darmową grę: wystarczy tak spreparować kod swojej strony, aby wyświetlić swoje reklamy, a grę (bez wiedzy i zgody zarówno autora, jak i serwisu, skąd się kradnie) „przekonać”, że jest uruchamiana z właściwego miejsca. Czyli: ktoś u siebie trzyma grę, a my ją pokażemy na własnej stronie, reklamy są, kasa leci.

Autor skontaktował się z obydwoma serwisami i zażądał usunięcia swojej gry. I tu wisienka na torcie. Z jednego z serwisów otrzymał odpowiedź w stylu: „Czy nie pomyślał Pan, żeby dodać do gry reklamy, bo w ten sposób gra by zarabiała? Oczywiście możemy usunąć”. Daruję sobie komentarze i oceny, dodam tylko, że umowa z serwisem, gdzie autor zamieścił grę, precyzuje jasno: żadnych reklam w grze. Ostatecznie tytuł zniknął z obu serwisów, zagrożenie skierowaniem sprawy do sądu okazało się przekonującym argumentem.

Z oczywistych powodów nie podam tytułu gry ani nazw serwisów, prowadzonych przez przedsiębiorczych rodaków. Po prostu – wiem, że na polskie strony z darmowymi grami online już nie wejdę. Za duże ryzyko, że nieświadomie dam zarobić złodziejom. Bo nie ma się co oszukiwać, taka „przedsiębiorczość” to nic innego jak kradzież.

Zapraszam do wymiany poglądów na fanpage