Rozmowy mają to do siebie, że składają się z wypowiedzi, a wypowiedzi z kolei – ze słów. Dziś nieco o językowych wynalazkach, które można usłyszeć tu i tam.
Nie napiszę o niczym, czego bym na własne uszy nie usłyszał, i to niejednokrotnie. Bo wywnętrzanie się na temat, że podobno są osoby, dla których „idiom” to skrócona forma „idiotyzmu” – nie ma sensu. Z ukłonem w stronę „Reguły PPP” odwołuję się wyłącznie do własnych doświadczeń. I nie zmyślam, bo mimo że mam bujną wyobraźnię, takie numery to nie mój poziom abstrakcji. Zdrobnienia też pominę, choć bywają ciekawe – już o tym pisałem.
Pierwszy słowny potworek, jaki mi się nasunął, to „augiencja”. Tak, chodziło o nową, lepszą „audiencję”. Po kilku próbach poprawiania, dałem sobie spokój. Autorką jest dokładnie ta sama osoba, z którą miałem rozmowę o opasce do biegania. Dałem sobie spokój.
Inna rozmówczyni, inna sytuacja – zaczyna się pojawiać słówko „majestacyjnie”. Odmieniane we wszystkie strony z uporem lepszej sprawy. Na logikę rzecz biorąc – zbitka z „majestatycznie” i „ostentacyjnie”. I znaczenie często podobne. A czasem – zupełnie inne. Akurat z tą panią nigdy nic nie było wiadomo, miała swój własny zestaw znaczeń dla powszechnie używanych słów. Jakiekolwiek tłumaczenia były daremne z definicji, przypadek absolutnie niereformowalny.
Na koniec urocza zbitka z moto-vloga. Materiał o nowym motocyklu, vloger opowiada z zacięciem i znajomością rzeczy – i pada tekst „no to teraz posłuchajmy brzmięku silnika”. Piękna zbitka „brzmienia” z „dźwiękiem”, bardzo poprawiła humor.
Puenty nie będzie, bo wena uciekła w międzyczasie, jak to ma w zwyczaju. Nie nasuwa się nic a nic.