Trochę wywnętrzeń o dyskusjach jako takich, i nieco o czytelnictwie.

Statystyczny Polak nie czyta – przykre, ale prawdziwe. Nawet obowiązkowe lektury szkolne są coraz częściej poznawane dzięki opracowaniom, tworzonym pod kątem poruszanych na zajęciach zagadnień. Osobiście przeżyłem spory szok, widząc gimnazjalistę słuchającego takiego opracowania w formie audiobooka. Rozumiem ułatwianie sobie życia, ale nawet z przesadą bez przesady.

Polak niestatystyczny czyta, czasem nawet sporo i różnych książek. Zależnie od czytelniczego stażu, gustu, oczekiwań – bardzo różne rzeczy. Ale czyta, i to chyba najważniejsze. I szuka podobnych sobie – na przykład, na portalach społecznościowych. No i tu się zaczyna historyjka, która mnie skłoniła do napisania kilku zdań a’propos.

Obserwuję fanpage, który skupia tych właśnie niestatystycznych Polaków, co to książki czytają. Najczęściej są tam zamieszczane memy (czy jak się te dzieła nazywają), propagujące czytelnictwo. Niekiedy nawet fajne są one, dziś jednakowoż rozpętała się niezła burza w komentarzach i nie wiem, co o tym sądzić.

Zadyma zaczęła się od mema, na którym wymieniono kilka (bardzo różnych, niekoniecznie ambitnych) tytułów i dodano kilka zdań na temat książek jako takich. Zdań jak najbardziej prawdziwych, dodam. Jakoś tak to szło:

Każdej książce należy się szacunek za wzbogacanie słownictwa, rozbudzanie fantazji i dostarczanie czytelnikowi emocji. To nie gwiazdki w recenzji określają książkę, a odczucia czytelnika po zakończeniu czytania.

Wiele w tym racji, ciężko się nie zgodzić. W zasadzie to pod całym tym tekstem jestem w stanie się podpisać. A reakcje dyskutantów? Dawno nie widziałem takiego flamewara. Ogólnie rzecz biorąc, wiele z komentujących osób zaprezentowało podejście w stylu:

Czytam ambitne książki, lub książki wysoko oceniane – elitą jestem. O innych książkach wiem, że są kiepskie – z recenzji i od znajomych. Nie czytałem, nie muszę, przecież wszyscy wiedzą, że kiepskie są i po temacie. Czytasz coś takiego? Prosty wniosek: czytasz kiepskie książki, jesteś plebs i po tobie pojadę, bo kiepscy ludzie czytają kiepskie książki. A moja racja jest mojsza niż twoja, więc nawet nie oponuj, bo lincz będzie. I nie muszę cię znać, żeby wiedzieć, żeś kiepski. Bo kiepskie książki czytasz. Nieważne, że mając do wyboru milion i pięć innych opcji, wybierasz lekturę. Wybrałeś kiepską, więc…

I tak w kółko. Normalnie koszmar. W wielu dyskusjach podobne podejście widziałem, ale na stronie propagującej czytelnictwo to już chyba lekka przesada. Dlatego do zacietrzewionej „elyty” mam słów kilka:

Mało Szanowni Pyskutanci
Zwracam się tak do Was w drodze kompromisu – Wy w swoich zachowaniach widzicie dyskusję, ja pyskówę.
Podejście, jakie reprezentujecie – budzi mój stanowczy sprzeciw, gdyż narusza wiele reguł, obowiązujących w cywilizowanych wymianach poglądów. Postaram się napisać krótko i na temat, co mnie drażni.
Wypowiedzi bez znajomości tematu – o ile jest poruszane kilka zagadnień i o części mam niejakie pojęcie, to wypowiadam się tylko w tych kwestiach, gdzie coś wiem. Resztę pomijam. Nie ma sensu grać speca od wszystkiego, łatwo przy okazji się zbłaźnić.
Brak szacunku dla oponentów – dyskusja to wymiana poglądów na temat, a nie osobiste wycieczki pod adresem rozmówcy. Adwersarza szanuję, nie jest ode mnie gorszy tylko dlatego, że ma inne zdanie. Poglądy interlokutora także szanuję, mimo że się z nimi nie zgadzam. Operuję rzeczową argumentacją na poparcie słuszności swoich tez i staram się wykazać rozmówcy błędność jego rozumowania. Jakiekolwiek osobiste dygresje są passe.
Snobizm i elitarność. Bardzo niesympatyczna sprawa. Krótko: każdy kiedyś zaczynał, każdy popełniał błędy przy okazji pierwszych kroków. I każdy, niezależnie od osiągniętego poziomu, nadal robi błędy. Szydzenie z początkujących jest żenujące – i zniechęca te osoby do robienia czegokolwiek. Konstruktywna krytyka – jak najbardziej w cenie. Rzeczowa i kulturalna.
Tyle na temat rzeczy, które mnie osobiście drażnią przy lekturze dyskusji przeróżnych. Staram się tego nie robić, i od rozmówców oczekuję tego samego. Piszę ostro i dobitnie, żeby przekaz był jasny i czytelny. Uraziły postawione zarzuty? Wychodzi na to, że czytając, przypominacie sobie swoje własne postępowanie. Jest mi z tego powodu niezmiernie wszystko jedno. I tylko prośba na przyszłość: weźcie pod rozwagę to co powyżej, bo nigdy nie wiadomo, czy gdzieś kiedyś nie zostaniecie poczęstowani dokładnie tymi samymi zagrywkami.
Bez poważania

Tyle ogólnego czepiania się, teraz jeszcze tylko parę słów odnośnie dyskusji, która skłoniła do napisania tego „listu otwartego”. Kwestia jest prosta: wszyscy na tej stronie mają tą wspólną cechę, że czytają. Mogą wymieniać informacje i się rozwijać, i to jest bardzo fajne i OK. Bardzo niefajne i nieOK jest z kolei to, że początkujący mogą się zniechęcić i do bytności na stronie, i (w ekstremalnych przypadkach) do czytania w ogóle. A już na pewno do wymiany poglądów na temat czytanych książek. I raz jeszcze podkreślę: jak się już ktoś przełamie i odłoży inne media (o wiele przecież łatwiejsze w odbiorze) na rzecz lektury, włoży pewien wysiłek w zdobycie książki i poświęci czas na jej przeczytanie – to bardzo wiele. Szczególnie, jeśli to pierwsza książka, której nie musi czytać, bo to nie lektura, tylko tytuł, który z dowolnych powodów uznał za wart przeczytania. Duży plus za przełamanie się i przeczytanie. Ołtarzyka takiej osobie nie wystawię, ale szczerze pogratuluję mądrego (moim zdaniem przynajmniej) wyboru sposobu spędzenia wolnego czasu i w miarę możliwości podpowiem, co mogłoby być dobre na następną lekturę. A gust czytelniczy – wyrabia się z upływem czasu i w miarę wydłużania listy przeczytanych tytułów. O czym niektórzy z piszących najwyraźniej zapominają.

Historia prawdziwa na rozluźnienie nastroju.
I na sam koniec bonus dla tych, którzy dobrnęli aż tutaj. Czytałem kiedyś o bardzo ciekawej wystawie książek, gdzie eksponaty były przykładami, jak książek nie powinno się traktować. Organizatorzy za motto przyjęli apel od nieszanowanych książek: „Kto mnie podarł i pochlapał – wart, aby mu dać po łapach”. Wyrwane kartki, pobazgrane strony, pozawijane rogi, przypalenia, zalania różnymi płynami – jedna przy drugiej, leżały zebrane razem książki zamordowane przez swoich właścicieli. Chyba najbardziej oryginalnym eksponatem był egzemplarz książki, na której stronie tytułowej pewien dżentelmen uwiecznił swój plan dnia. A brzmiał on następująco: „Oddać dług kelnerowi, umyć nogi, złożyć wizytę pani ambasadorowej”.