Lubię się bawić słowami – ot, takie małe skrzywienie.  Efekty bywają różne. Oj, różne.

Dziś na przykład stwierdziłem, że dobrze byłoby jakoś nazwać mój humorek, dominujący od dość długiego czasu. Jest sobie gdzieś w bliskiej okolicy, zawsze obecny, i „od słowa do słowa” wyłazi na widok. Coś niesamowitego, jak ciekawie się wtedy robi.

Jakbym miał go dokładnie opisać – być może dałoby się znaleźć odpowiednie słowa i ułożyć je we właściwej kolejności. Ale po co, jak można się pobawić pewnym ciągiem myślowym? Takim na przykład, jak ten:

Gdy nie patrzy, kto czyni, lecz o co rzecz chodzi,
Wszystko zwie po imieniu: Piotr kradł, więc Piotr złodziej
To prawda, lecz niegrzeczna, wyraz zbyt dosadnie.
Jakże to pięknie nazwać, kiedy Piotr ukradnie?
Można prawdę powiedzieć, ale tonem grzecznym:
Piotr się wsławił w rzemiośle trochę niebezpiecznym,
Piotr zażył, a nie swoje, kunsztownie pożyczył.
Zgoła tyle sposobów grzecznych będziesz liczył,
Tak fałsz będziesz uwieńczał, do prawdy sposobił,
Że na to wreszcie wyjdzie: Piotr kradł, dobrze zrobił.

Ignacy Krasicki – „Satyry”

Takie ubieranie niemiłych spraw w ładne słówka mądrze nazywa się eufemizmami – coraz ich więcej ostatnimi czasy i coraz bardziej oględnych. Jak się czasem człowiek rozejrzy wokół siebie i chwilę zastanowi, co właściwie jest określane tymi ładnymi słówkami, to… lepiej nawet nie zaczynać.

Zacząłem za to i skończyłem coś innego. Mianowicie, przyjrzałem się swojemu nastawieniu i spróbowałem je jakoś opisać. Następnie złagodziłem ten opis, i jeszcze raz, i jeszcze… Po dość długim namyśle wyszło mi, że „totalne wkurwienie” to będzie to. W miarę kulturalnie i adekwatnie do stanu faktycznego.

Niejako przy okazji nauczyłem się nowego słówka: dysfemizm, przeciwieństwo eufemizmu. Też fajna sprawa, tak znienacka się dowiedzieć, jak się nazywa to, co robię na co dzień.,,