Taka scenka z wczoraj. Chłodny, rześki ranek, idę do pracy – pół godziny marszu. Jest czas się wybudzić i nawet trochę pomyśleć o rzeczach różnych. Zazwyczaj. Tym razem było nieco inaczej.

Podobno czarny kot przynosi pecha, gdy przebiegnie przez drogę. Nie powiem, żebym był przesądny, ale chyba coś w tym jest. Zdążyłem przejść nieduży kawałek drogi, i jakiś wredny sierściuch przebiegł mi pod nogami. O mało się o niego nie potknąłem. Dobrze, że miałem już w miarę szeroko otwarte oczy i skończyło się na hamowaniu z piskiem obcasów. I oczywiście kwiecistych komplementach do siódmego pokolenia wstecz.

No i miałem chwilę rozmyślań na temat czerni, kotów i pecha. Ogólnie rzecz biorąc, to spotkanie mogło się zakończyć pechowo – na przykład kot mógł dostać kopa. I wtedy już nieważne, czy zamierzonego, czy nie – strzał pozostaje strzałem, zaboli tak czy inaczej. Mogłem się wywalić i upaprać sobie ciuchy. Mogłem sobie pysk podrapać. A i bez takich atrakcji brzydal jestem. Mogłem sobie coś złamać. Czyli dość pechowe spotkanie. W sumie czerń ma tu niewiele do rzeczy. Ważne, że kot wlazł pod nogi – i ktoś ma pecha. Albo on, albo ja.

Kontrprzykład – sąsiad z osiedla. Miły, kulturalny pan w średnim wieku. Spotykam go czasem na spacerze, zawsze z dwoma kotami. Jeden czarny, drugi trójkolorowy. Przesympatyczne zwierzaki, zawsze blisko pana, grzeczne i ułożone. Żadnych wynalazków typu smycz, nawet nie trzeba ich wołać. Maksymalnie trzy metry od właściciela. Niejeden pies tak się nie zachowuje.

No i oczywiście – koty w internecie. To już chyba jakaś pandemia – gdzie nie spojrzę, śmieszne koty. Ostatnio gdzieś mi wpadło w oko stwierdzenie, że zasoby internetu to: 80% – śmieszne koty, 10%-  pornografia, 10% – cała reszta. No OK, fajnie jest czasem rzucić okiem i się uśmiechnąć, ale to już jakieś przegięcie. Kiedyś bawiło, ale krótko. Teraz nie lubię i staram się unikać.

Jak zawsze – są wyjątki. Dwa. O jednym już pisałem – Różowa Pantera. Drugi to Garfield. Po prostu nie wyobrażam sobie życia bez poczytania tych historyjek raz na jakiś czas. Tak cynicznego i wrednego drania po prostu nie można nie lubić. Szczerze polecam. Teraz też, przy porannej kawie, klepiąc w klawisze, przeglądam sobie archiwum pasków i piję poranną kawę. Przy co ciekawszych historyjkach można się mocno przykrztusić. Sprawdzone doświadczalnie. Bolało. Nie polecam. Ale przynajmniej się obśmiałem na dobry początek ciężkiego dnia.