Tak przy weekendzie – nieco poważniej. Sam nie wiem, czemu, ale pytanie kołacze się w łepetynie już od dłuższego czasu i wypadałoby ruszyć temat. Może przestanie męczyć.

Na początek – cytat, który bardzo wiele mówi:

Rozumowi niełatwo dogodzić. Rozum bezrobotny to wprost jedna zmartwiona dziura, nicość, potrzebne mu są przeszkody. Szczęśliwy przy ich pokonywaniu, zwyciężywszy, wnet popada we frustrację, a nawet wariację. Trzeba mu więc stawiać przeszkody wciąż nowe, podług jego miary.

Stanisław Lem – „Kobyszczę”

Mogę się pod tym spokojnie podpisać, lubię rozwiązywać łamigłówki wszelakie. A im bardziej pokręcona i wymagająca zagadka, tym bardziej korci i tym większa satysfakcja z rozwiązania. Jest jednak pewne zastrzeżenie: kompletnie nie bawią mnie przyziemne zagadnienia, z jakimi styka się każdy. To są kłopoty do likwidacji, nic więcej. Mało tego. To są sprawy narzucane niejako odgórnie, bez możliwości wyboru. Trzeba sobie z nimi poradzić, bo innego wyjścia po prostu nie ma. No i radzi sobie człowiek, jak może – bo musi sobie poradzić.

Zupełnie inna bajka to wszelkie problemy, które rozwiązuje się z własnego wyboru, dlatego, że zainteresowały. Przykład: pogram sobie w coś, spodoba się – i zaczynam sam sobie zadawać pytania. Jak to jest zrobione „od środka”? Na jakiej zasadzie działa? Dlaczego tak, a nie inaczej? Jak bym to rozwiązał? Co bym dodał/wywalił/zmienił, żeby gra była lepsza – taka, żebym w nią grał i nie chciał przestać? No i mam łamigłówkę, satysfakcję z jej rozwiązania, ćwiczenie dla wyobraźni – a nawet kilka działających prototypów prostych ale fajnych gier się pojawiło.

Ostatnio znowu takie rozważania się przyplątały, wpadło do głowy parę niezłych pomysłów, zostały zapamiętane i skonsultowane z kilkoma osobami – wnioski są proste: iść dalej, zmusić się do odkurzenia dość długo nieużywanych umiejętności (przy okazji pewnie także – zyskania paru dodatkowych) i z fajnych pomysłów zrobić fajny prototyp. A może, o zgrozo, zrobić kolejne kroki? Z prototypu zrobić pełną grę i ją udostępnić? Z jednej strony taka perspektywa nieco przeraża, a z drugiej – powoli zaczynam traktować sprawę jak łamigłówkę do rozwiązania. Czas pokaże, co z tego wyjdzie.

Morał na dziś: stawiaj sobie problemy, rozwiązuj je – i przekonaj się, dokąd Cię to zaprowadzi.