A dlaczego? Bo są po prostu skuteczne. A dlaczego skuteczne? Bo są krótkie i walą na odlew. A jak to działa?
Dwa przykłady, dwie sytuacje, pełna skuteczność. Obie sytuacje typu „jestem głośno między ludźmi i co mi zrobisz?” – jak się okazuje, coś zrobię.
Przykład 1 – wspomnieniowy bardzo
Historyjka sprzed jakichś 20 lat. Pole namiotowe, ludzie w wieku różnym. Niektórzy nawet z dziećmi. Zresztą – dzieci czy nie, jest jakiś tam regulamin, w którym ktoś kiedyś coś napisał o ciszy nocnej. Nie wspominając o tym, że luz luzem, a ludzie chcą odpocząć – nawet na wyrypie pod namiotem. Na ogól to dociera, ale zawsze są jakieś wyjątki.
W danym wypadku – bardzo rozrywkowa grupa młodzieży, w ilości około 6 czy 7 sztuk. Darło się to niemożliwie prawie do rana – a namioty są jakie są. Izolacja akustyczna zerowa. No dobrze, przyjechali, pierwsza noc, niech im tam będzie. Naiwnie myślałem (i chyba nie tylko ja), że jak raz poimprezowali po przyjeździe, tak później nieco przejdzie. Nie przeszło. Wieczór, pole namiotowe się wycisza, błogi spokój… JEBUDU, młodzież zaczyna od nowa. No i tak mija godzina, mija druga, aż nagle zapadła błogosławiona cisza, chyba próbowali kasetę zmienić. I właśnie w tej właśnie chwili ciszy rozległo się z któregoś z namiotów, głośne, wyraźne i bardzo spokojne:
– A teraz mówimy grzecznie DOBRAAANOOOC…
Aluzja dotarła, impreza się skończyła.
Przykład 2 – poniekąd aktualny
Tak jakoś miesiąc temu było mi potrzebne zaświadczenie z Urzędu Skarbowego. Jak trzeba – to polazłem. I się zirytowałem. Do pokoju, w którym owo zaświadczenie można uzyskać – kolejka ponad 20 osób, niektóre po kilka formularzy od różnych osób plus upoważnienia, a pojedyncze zaświadczenie to około 3-4 minuty. Wisienka na torcie: na pięć stanowisk obsługi czynne jedno. Jak co roku o tej porze, gdy ogólnie wiadomo, że będzie sporo kwitków do wydania. O czym, ma się rozumieć, „urzędnicy skarbowi” świetnie wiedzą. Optymistycznie rzecz biorąc, ponad godzina czekania. Cóż, jak nie ma innego wyjścia… Usiadłem sobie spokojnie, wyjąłem notes i zabrałem się za notatki do projektu. Siedzę sobie spokojnie, rysuję te krzaczki i żywopłotki, i nagle zdaję sobie sprawę, że nie słyszę, co myślę.
Korytarz dudni i rezonuje jazgotem (bo rozmową tego nie nazwę) zaprawionych w bojach solarianek, w liczbie dwóch. Wychwycona treść wskazuje na ciężkie przypadki pieluszkowego zapalenia mózgu – tu kupka, tam paćka, za moment pieluchy czy inne smoczki. Po pięciu minutach zmiana tematu, udręczeni boleśnie przenikliwymi głosikami kolejkowicze są gwałceni przez uszy telenowelą „kto o kim co powiedział na chrzcinach i kto pół roku później z kim się przespał”, coś tego typu. Nożeszjapierd…
Szlag mnie trafił po około dziesięciu minutach tej makabry. Przepraszam najmocniej, ale kogo to interesuje, co psiapsiółki sobie mają do powiedzenia (a właściwie – wyjazgotania)? Niech rozmawiają półgłosem, nie są w tej kolejce same. Ludzie przyszli i siedzą bo muszą, a nie dlatego, że nie mają lepszego zajęcia. Jak sobie przypomniałem akcję opisaną wyżej, tak już tylko czekałem na chwilę ciszy. Nadeszła. I zanim solarianki nabrały oddechu i poruszyły następny temat, głośno i wyraźnie zapytałem:
– Przepraszam najmocniej, czy ktoś z państwa ma może taśmę klejącą?
Ciężkie, obrażone milczenie tak przed chwilą rozszczebiotanych paniuś. Parsknięcia aprobaty jak korytarz długi. Powoli, jak balsam na udręczone uszy, w całym korytarzu rozlega się szmer prowadzonych półgłosem rozmów.
Dlaczego właśnie „krótka piłka”?
To elementarne, moi drodzy Czytelnicy. Wielokrotnie przekonałem się, że jak się buractwo grzecznie prosi, jak się buractwu spokojnie tłumaczy – to buractwo się coraz bardziej wozi i w coraz bardziej buracki sposób. Bo grzeczność jest odbierana jako słabość. A jak się burakowi walnie na odlew takim krótkim tekstem, jak się buraka ośmieszy przy okazji przed ludźmi – to do buraka przemówi. Osobiście wolę opcję spokojnego i grzecznego załatwienia sprawy, ale w wielu przypadkach od pierwszego rzutu oka widać, że to nie przejdzie. Że szkoda czasu, nerwów i śliny. W takim wypadku pozostaje jedno, co do buractwa dociera: na odlew po bandzie, z przesłaniem „a tylko się teraz odezwij, to cię jeszcze bardziej ośmieszę”. I to jest jedno, co działa: strach przed śmiesznością. Przykre to, ale prawdziwe. No, ale działa…