Dziś opowiem o trzech snajperskich strzałach w psychikę. Trzy krótkie podsumowania w idealnych momentach, które pomogły momentalnie poukładać sporo spraw i bardzo pozytywnie namieszały mi w myśleniu i w życiu.
„A gdyby wtedy…”
Znane do bólu, prawda? Gdybym wiedział, gdybym pomyślał, gdybym inaczej powiedział… Chyba każdemu zdarzają się takie rozmyślania. To nie jest dobry pomysł, zapewniam. Bo jedno, co mamy – to teraźniejszość, w której tworzymy przyszłość. A rozpamiętywanie przeszłości plus gdybologia to najczęściej katowanie się tym, czego nie można zmienić. I strata czasu, który można wykorzystać na konstruktywne działanie. Przemyślenie i wyciągnięcie wniosków na przyszłość to zupełnie inna sprawa, ale to się robi raz, może dwa, no, ewentualnie siedem. Ale nie pięćset siedemnaście razy w kółko to samo, litości… Wprowadzenie tych wniosków w życie to zupełnie inna bajka, ale nie o tym mowa.
„Ty i ta twoja pieprzona duma!”
Był czas, i to dość długi, kiedy twierdziłem, że resztki dumy to jedyne, co mi jeszcze pozostało. Z perspektywy lat widzę, że się cholernie myliłem, bo po pierwsze, miałem o wiele więcej, a po drugie – to nie były żadne resztki, tylko jakiś koszmarny nadmiar. Sytuacja w zarysie wyglądała tak: grupa znajomych coś organizowała, a ja akurat byłem nieco wycofany z powodu doła. Jak się do tego doda konflikty z kilkoma osobami z tego grona, wywołane w dużej mierze wspomnianymi „resztkami dumy”, to widać, że było bardzo nieciekawie. Właśnie wtedy zadzwoniła jedna z koleżanek, porozmawialiśmy, zapytała, czemu właściwie tak siedzę w kącie. Odpowiedziałem, że nikt nie raczył o nic zapytać, a ja się nie pcham, gdzie mnie nie chcą. No i padła właśnie zacytowana kwestia, a po niej zaczął się epicki opierdol. Podziałało, przemyślałem. Efekt? Zacząłem bardziej wychodzić do ludzi z czymś od siebie, to wiele zmieniło.
„Co cię dziwi? Masz to, na co pozwoliłeś.”
Narzekanie to polski sport narodowy, czyż nie? Wokół cała masa najróżniejszych powodów, nic, tylko wybierać. W życiu też sporo się dzieje, i to nie zawsze pozytywnych rzeczy – kolejna spora lista. Osobiście ograniczałem się do tej drugiej kategorii, ale mimo wszystko narzekałem. Do czasu. Otóż zadzwoniła znajoma, pogadaliśmy o tym i owym, pochwaliła się, co u niej nowego, i padło pytanie, co u mnie. Szczerze i od serca się wyspowiadałem, nie powiem. I przyznaję, że rozmówczyni wytrzymała bez złośliwych komentarzy, czym bardzo zaskoczyła. A jak już się wygadałem, padło piękne podsumowanie. Miało dwa efekty. Pierwszy był natychmiastowy – przestałem narzekać, tak po prostu. Drugi – no, tu było nieco ciekawiej, bo to nieco potrwało. Ale się opłaciło, bo przestałem pozwalać.
„Od początku byłeś za grzeczny i to był błąd.”
Zasadniczo jestem grzeczny, bo tak po prostu działam. Założenie jest proste: jak się da na luzie i z uśmiechem wszystko załatwić, to po co sobie i innym nerwy szarpać? Niestety, sporo ludzi wychodzi z założenia, że jak grzeczny, to znaczy, że w jakiś sposób słabszy. Otóż nie. To, że jestem grzeczny – oznacza wyłącznie to, że jestem grzeczny. Ale wszystko do czasu. Niedawno miała miejsce integracja facebookowej grupy rówieśniczej, chyba szósta, na którą mnie przywiało. Znani ludzie, zgrana ekipa, ale mimo wszystko trafił się potężny przypał. Jaki dokładnie, to insza inszość, ważne, że sporo ludzi było dość mocno wściekłych, nie tylko ja. Co prawda starałem się nie robić cyrku, ale osobnik, który popełnił ów przypał, znowu przesadził. No i eksplodowałem. Hamulce puściły, poszło na bardzo ostro. Powszechny szok, co mi odwaliło, i ogólnie jakieś dziwne spojrzenia, szepty, takie tam stożki. Później przedyskutowałem z jednym z obecnych tam kolegów całą sytuację i celnie to podsumował. Aktualnie jestem na etapie stawania się „odpowiednio grzecznym”, ale nie jest łatwo, bo nie chciałbym przesadzić w drugą stronę.
Morału nie będzie
Bo i jaki z tego morał? W sumie każdy fragment tego wpisu ma jakiś morał, przynajmniej dla mnie. A dla Ciebie? Ot, nieco smęcenia i trzy historyjki z życia jakiegoś dziwnego typa. Jeśli wyciągniesz z lektury jakieś przydatne wnioski – to znaczy, że spisanie tych anegdot miało sens.