Niesamowita sprawa, na upały i nie tylko. Przydaje się przez cały rok w wielu sprawach, a latem po prostu wymiata. Tyle dobroci za niecałe dziesięć złotych polskich. Lifehack, protip, dobra rada – jak zwał, tak zwał. Grunt, że skuteczne.

Jakoś tak parę lat temu nabyłem półlitrowy spryskiwacz ogrodniczy. Dokładnie taki:

Szybko się okazało, że bez tego w domu to jak bez ręki. Szybkie przetarcie czegoś na mokro, czyszczenie butów – dość standardowe zastosowania, prawda? No, ale nie byłbym sobą, gdybym nie pokombinował. Bardzo dobrym patentem jest szybkie wybudzanie, dwa-trzy psiknięcia w twarz i jakoś łatwiej się wstaje, bo sen umyka. A problemy z budzeniem i wstawaniem mam potężne. Taki sam zabieg stosuję w celu orzeźwienia, gdy próbuję coś swojego tworzyć, a jestem zmęczony. Spryskiwacz zawsze pod ręką, nawet nie muszę wstawać od biurka. Jeden ruch, parę sekund – i można dalej działać w stanie względnej przytomności.

A teraz najlepsze: pogoda nas katuje upałami, więc trzeba sobie jakoś radzić. Już któryś rok stosuję ten sam trik: siedząc w czterech ścianach, w samych gaciach, parę razy na godzinę spryskuję się po całości. Zajmuje to niecałe pół minuty, a jest niesamowicie skuteczne. Tak, wiem, zawsze można brać prysznic kilka razy w ciągu dnia, ale jestem na to za leniwy. Poza tym, jak już się zmuszę i coś próbuję robić, to przerwy dłuższe niż minuta niesamowicie wybijają z rytmu. Na przykład w trakcie pisania tego tekstu odświeżyłem się w ten sposób kilka razy, nie wstając z krzesła. Jest OK, działa, szczerze polecam.

Podejście podobne, jak w przypadku opaski do biegania, która (nawiasem mówiąc) bawi mnie od kilku lat. Najkrócej  ujmuje to Pierwsza Zasada Inżynierii: Jeśli coś wygląda głupio, ale działa – to nie jest głupie. A jak to wygląda u Was? Macie jakieś przydatne patenty na niestandardowe zastosowania?