Ten cytat z kultowej komedii to swego rodzaju znak szczególny naszych ciekawych czasów. A jakie bywają efekty? Nasuwają mi się dwa, z którymi mam do czynienia niejako na co dzień. Oba dotyczą efektów mojej tak zwanej pracy kreatywnej.

Jak niedawno udowodniłem – rozmiar jest rzeczą drugorzędną.  Mało tego – często „upchanie” zaplanowanej treści w możliwie małej objętości jest trudniejsze od popełnienia „tasiemca”. Świetnie pasuje tu zdanie:

„Nie mam czasu na pisanie krótkiego listu, więc napisałem długi”
– Mark Twain

Świetnym przykładem może tu być najdłuższy wpis na tym blogu – pojawił się pomysł, dopadła wena, usiadłem i zacząłem pisać. Wyszło nawet na temat i do poczytania. A później strzeliła myśl: stary, ale zrobiłeś wash&go, dwa pełnoprawne wpisy w jednym kawałku. Nieważne, że logicznie powiązane – przegiąłeś. Wyciągnij wnioski i nie grzesz więcej. A przynajmniej – nie w ten sposób.

Drugi, mniej widoczny przykład to gry, które usiłuję popełniać od czasu do czasu. Wiem, co to ma być, jak działać – siadam i piszę. I znowu wychodzą tasiemce, w których się gubię. A jakiekolwiek poprawki czy zmiany to czysty koszmar, nie raz i nie dwa razy łatwiej i szybciej było napisać kawał kodu od zera, przeprojektowany z sensem, niż dokładać po kawałku i godzinami się zastanawiać, czemu projekt zasadniczo działa, ale czasem zachowuje się co najmniej dziwnie.

Wniosek praktyka: jak już chcesz coś robić, to najpierw poświęć parę minut na dokładne zastanowienie się, co właściwie chcesz osiągnąć. I jak to dokładnie zrobisz – tak, aby przy minimalnym wysiłku mieć maksymalne efekty. Notatki, listy, diagramy – to jest wolna amerykanka. Cokolwiek pomoże, jest jak najbardziej dozwolone. I nie bój się testować nowych metod, całkiem możliwe, że okażą się niespodziewanie skuteczne.