Dziś po raz kolejny widziałem coś, po czym moje oczy krwawią, a mroczne przeczucia zaczynają nękać. I zapewne będzie tego coraz więcej, i będę się z tym męczyć przez najbliższe miesiące.
Kiedyś, dawno temu, pastwiłem się nad „modnymi damskimi bojówkami”. Już wtedy były to czasy dawno przeszłe, no, ale… Moda ma to do siebie, że lubi wracać. Niektóre style i konwencje lubię, innych nie trawię z definicji. Natomiast to, co oglądam ostatnio, po prostu rani moje poczucie estetyki i wywołuje bardzo negatywne reakcje.
Spodnie męskie. Tak bardzo męskie, że nawet brzydkich słów mi szkoda. Zresztą – nie wiem, czy byłbym w stanie znaleźć i zebrać w jednym miejscu wystarczająco paskudne i wredne określenia. Spróbuję zatem inaczej – po prostu opiszę te zjawiska, na ile jestem w stanie. Lekko nie będzie, ale przy odrobinie szczęścia i dużym wysiłku powinno się w miarę udać. Tak nawiasem mówiąc, oba przykłady widziałem na tym deptaku, na którym jakiś czas temu zostałem znienacka zmolestowany dziwnymi produkcjami muzycznymi. Tam również miałem okazję potrenować spławianie krótką piłką. Ciekawe miejsce, często się tam sporo fajnych rzeczy dzieje.
Spodnie bardzo męskie, model 1
Idę sobie spokojnie, zatopiony w ponurych rozważaniach, w słuchawkach dudni ciężka muzyka – a tu nagle pojawia się On. Ubrany modnie, z akcentem na spodnie. Zasuwa sobie chłopak środkiem chodnika w tych żarówiastych adidaskach i nader obcisłych pokrowcach na nogi. Pokrowce owe chyba uwierały, bo dziwnie szedł – środkiem chodnika, krokiem nieco rozkołysanym. Aż zwolniłem i przyjrzałem się nieco bardziej uważnie, bo wyłapałem wzrokiem wzór i kolorystykę – podejrzanie przypominało to wzór kamuflujący, tzw. woodland. Mało tego, te tak zwane spodnie miały na udach naszyte spore kieszenie. Normalnie nic innego, tylko jakiś geniusz wynalazł legginsy taktyczne. I tak sobie spokojnie idę, patrzę, chłopak na mnie patrzy, i robi parę kroków w bok, tak, aby się maksymalnie oddalić. Obszedł mnie dokładnie tak, jak ja obchodzę święta – możliwie szerokim łukiem.
Spodnie bardzo męskie, model 2
Ten sam deptak, parę dni później. Wracam sobie spokojnie z pracy, jak zwykle słuchawki w uszach i coś przygrywa do marszu, a tu nagle pole widzenia przecina kolejny cudownie modnie ubrany pan. Znowu zareagowałem na wzór i kolorystykę – coś a’la woodland, tak jak w modelu 1. Ale ten krój… Szerokie biodra, krok nieco nad kolanami i dzianinowy, szeroki ściągacz nad kostką. No i oczywiście duże kieszenie naszyte na udach. Pod pozorem odpalania papierosa zatrzymałem się i popatrzyłem dłuższą chwilę – to nie był dobry pomysł. Powiem więcej – to był bardzo zły pomysł. Niesmak pozostanie na długo.
Może i jestem stary pierdziel i ogólnie konserwa, ale… Jedyne rurki, jakie mogę założyć, to motocyklowe z ochraniaczami, reszta może nie istnieć. A nawet nie powinna, przynajmniej męskich. Co do galotów z krokiem w kolanach, to już w ogóle jakaś totalna porażka. Projektantów wypuszczających i promujących takie modele najchętniej bym… Nie powiem co, ale na pewno nie jest to nic miłego ani cenzuralnego. Żaden ze mnie arbiter elegantiarum (czy jak się to pisze), ale takie wyroby odzieżopodobne to masowa zbrodnia na dobrym guście i samopoczuciu wszystkich, którzy muszą to oglądać. I krzywda dla tych, którzy to kupują i noszą, i wmawia się im, że takie to fajne, trendy i w ogóle męskie do bólu. Podobają mi się proste, klasyczne kroje – mimo że na co dzień chodzę w paramilitarnych ciuchach. Od święta zresztą najczęściej także.
Dwa opisane modele to moda raniąca i wracająca w sennych koszmarach. A tytułowa „zabójcza moda”? Długi, powiewny szal. Właśnie z powodu takiego – modnego wówczas – dodatku do stroju zginęła Isadora Duncan. Podczas przejażdżki odkrytym kabrioletem, koniec jej szala wkręcił się w koło auta. Konsekwencje były natychmiastowe i nieodwracalne.