„Ze wszystkich sił we wszechświecie najtrudniej jest przezwyciężyć siłę przyzwyczajenia. Siła przyciągania to przy niej pryszcz.”
Terry Pratchett – „Johny i zmarli”

Sama racja – jak się już człowiek do czegoś przyzwyczai, jak coś wejdzie na poziom odruchu, to koniec. Nieważne, czy to przyzwyczajenie jest pozytywne, czy nie. Po prostu się pojawia i koniec. Przepadło. Szkoda nawet wspominać o smutnym fakcie, że najszybciej się łapie negatywne, czasem wręcz szkodliwe nawyki, i najtrudniej się ich pozbyć.

Nawyki, przyzwyczajenia, odruchy – i refleksja: zupełnie nie rozumiem, jak można mylić odruch bezwarunkowy (wrodzony) z warunkowym (nabytym). Tekst typu „zapinanie pasów to u mnie odruch bezwarunkowy” po prostu najpierw osłabia, a później skłania do chwili namysłu: prostować, czy wyrobić sobie odruch (jak najbardziej warunkowy, ale do bezwarunkowego stosowania) niereagowania na takie lapsusy? No i zawsze istnieje ryzyko „zarażenia” błędnymi definicjami. I bądź tu człowieku mądry…

Nawyki, odruchy – nachalnie pcha się w oczy znak naszych pięknych czasów: korzystanie z internetów i wszelakich serwisów, w tych właśnie internetach będących. Przeglądanie stron, komentowanie, wymiana wiadomości ze znajomymi – szybko wchodzi w nawyk, i to zabierający bardzo wiele czasu. Można się tu sprzeczać, czy dobre to jest, czy wręcz przeciwnie. Niby wszystko dla ludzi, ale bez przegięć. No fajnie. Dużo mniej lub bardziej użytecznej wiedzy dostępnej na klik, na przykład. Kupa śmiechu – od ręki. Na klik. Kontakt ze znajomymi, niezależnie jak daleko są – momentalnie. Na klik. Pięknie. Tyle, że kiedyś gdzieś publikowano wyniki poważnych badań, z których wynikało jednoznacznie, że w wyniku intensywnego korzystania z serwisów społecznościowych (a szczególnie natychmiastowego odpowiadania na otrzymywane za ich pośrednictwem wiadomości) IQ obniża się o parę punktów. Dodajmy ryzyko uzależnienia i jest aż zbyt ciekawie. A odwyk boli.